Rowerowy szał - ROMANTYCZNE LOTNISKO

Kochani dziękuje za lajki na facebooku :)
Milo mi również poinformować, że portal WAWALOVE (klik) skorzystał z moich zdjęć z Nocy Lampionów i tak powstało fotostory, które możecie obejrzeć TUTAJ !

Dziś, tak jak obiecałam ostatnio, mam dla Was przygotowane miejsce bardziej romantyczne, ale też nietypowe. Na pewno wielokrotnie zastanawialiście się jak by tu zaskoczyć Waszą sympatię, zabrać ją do miejsca, które nie jest tak popularne, oklepane i przede wszystkim nie jest przepełnione tłumem turystów. 

Jesli lubicie niecodzienne rozwiązania i pomysły, a banalność lubicie zamieniać w coś niesamowitego
- zaprazam Was na LOTNISKO BEMOWO


Jak już wspominałam, na Bemowie mieszkałam prawie 4 lata, a wracając wieczorami z uczelni miałam to szczęście, że często udawało mi się trafić na zachód słońca nad lotniskiem. 

Dlaczego to miejsce jest tak niesamowite?
Wyobraźcie sobie niebo w odcieniach różu i złota, pełne słońce i przecinające je szybowce. Dla mnie jest to widok zapierający dech w piersi. Jest to jedyne miejsce w Warszawie, gdzie do tej pory widziałam tak piękny zachód słońca.
Mam nadzieje, że moje zdjęcia Was do tego przekonają :)

Niestety nie da się wejśc na teren samego lotniska, ale jest mnóstwo miejsca przed bramkami, gdzie możecie zabrać kocyk, winko i podziwiać zachód ze swoją sympatią. 

A jeśli lubicie podniebne przygody możecie zafundować sobie lot szybowcem :):)
Taka przyjemność kosztuje od 160zł. (klik)

 Na lotnisko wybrałysmy się po zwiedzaniu FORTU BEMA (post), lotnisko znajduje się na przeciwko Cinema City Bemowo, dlatego możecie zobaczyć te miejsca w ciągu jednej wycieczki ! Dotarłysmy się tam rowerowo - VETURILO (klik) 


Rowerowy szał - FORT BEMA

Odwróciłam troszke chronologię. W FORCIE BEMA zagościłam z przyjaciółką w ubiegły piątek. 

Na Metrze Wawrzyszew wypożyczyłysmy rowery VETURILO i przez osiedle dojechałyśmy do Fortu Bema. Dobrze się składa, że zaraz obok parku znajduje sie stacja, gdzie możecie oddać rowery, dzięki czemu podróż ta kosztuje Was maksymalnie 3zł.






Fort Bema to nie tylko miejce dla rodziców z dziećmi: znajduje się tu ogromny plac zabaw czy park linowy, ale także mnóstwo przestrzeni gdzie możecie popacerować z psem, wybrać się na piknik czy po prostu w upalne dni - wygrzewać na słoneczku. 

Najbardziej jednak zwracaja uwagę kominy znajdujące się na licznych w forcie pagórkach. Niestety nie wszystkie są zabezpieczone, dlatego uważajcie zeby nie wpaść. 

Fort Bema tak naprawdę nazywa się Fort P od wsi Parysów - aktualnie jest to okolica ul. Gen. Maczka. 
Co ciekawe (tego nie wiedziałam! a mieszkałam na Bemowie prawie 4lata!), to od zmienionej nazwy Fort Bema wzięła się nazwa dzielnicy Bemowo.

Czemu służył Fort Bema? Przed II wojną światową mieściła się tam wytwórnia amunicji, w czasie wojny - niemieckie magazyny wojskowe, a w latach 80. XX wieku fort przekazano Wojskowemu Klubowi Sportowemu Legia Warszawa. W 2002 roku dzielnica Bemowo zajeła się porządkowaniem Fortu Bema, dzięki czemu my możemy teraz tam wypoczywać. 







Dojazd: 
Rowerem: Na Bemowie jest mnóstwo stacji, gdzie możecie wypozyczyć rowery. Najlepiej będzie dostać się do Cinema City Bemowo. Na prawo będzie droga w stronę osiedla. Cały czas nią jedziecie aż skręci w prawo. I znowu prosto aż droga skręci w lewo i na jej końcu zobaczycie park.

Autobusem: 112, 184, 171 na przystanek Piastów Śląskich. Później proponuję piechotą, trasą jak rowerem. 

W kolejnym poście - miejsce na romantyczny wieczór.  


Polub mnie na facebooku

WOW - Noc Lampionów !

Witajcie !

Nie wiem jak Wasz weekend, ale ja na swój przygotowałam wiele atrakcji. Niestety pogoda bywa okrutna i między innymi deszcz zatopił niedzielne plany.
Na szczęście sobotni wieczór moge uznać za udany i na długo zostanie w mojej pamięci :)

Co takiego się działo?
!! Klimatyczna i piękna Noc Lampionów !!
Lampiony wywodza się z chinskiej tradycji. W dawnych Chinach podobno były używane do komunikacji czy sygnalizacji. Obecnie wiele osób używa lampionów, aby zapewnić sobie pomyślność i spełnienie życzeń. Zakochani chcą zapewnić sobie stałość uczucia a młode pary wykorzystują je jako urozmaicenie ich weselnej nocy. 

Event odbył się na Płycie Desentu na Solcu. Na facebooku swój udział potwierdziło ok. 3 tyś. osób. Początkowo na miejscu było niewiele osób ale im zegar bliżej pokazywał 21:00, tym było nas co raz więcej. 
My nasze lampiony kupilismy w sklepie w Arkadii w Toys4Boys za ok 35zł. Udało nam się zakupić ostatnia sztukę - lampiony miłości w kształcie serca! Opakowanie zawiera 5 sztuk.  
Do odpalenie lampionów potrzebne są 2 osoby i zapalniczka. Im dłużej podpalamy - tym szybciej leci lampion :)
Nasze zbiorowe serducho. Wdmuchaliśmy do niego wszystkie nasze marzenia.

Szkoda, że tak jak w Poznaniu, wszystkie lampiony nie wyleciały w podobnym czasie. Miejmy nadzieje, że w przyszłym roku organizatorzy zadbają o chociaż delikatna synchronizację. 

Oprócz latajacymi nad głowami lampionami mozna było również rozkoszować się pięknym widokiem na Stadion Narodowy.

Noc Lampionów jeszcze się nie skończyła, a moja przyjaciółka zabrała nas do pubu o nazwie LORELEI na ul. Widok 8 (centrum miasta). Serwują tam naprawdę pyszne drinki w cenie 20-30zł. Jeśli lubicie wyszukane smaki - polecam. Można też coś przekąsić. DJ gra przez całą noc. Muzyka niestety w lokalu jest za głośna do rozmów, ale jesli Wam się uda możecie zająć miejsca na zewnątrz. 
Przyznajcie, że drinki wyglądają apetycznie:)

Dla mnie była to niesamowita noc. Mam nadzieje, że moje i Wasze latające marzenia się spełnią. 
Do zobaczenie w Forcie Bema!

p.s. zapraszam na FANPAGE na fb

Piechotą - Ogród Botaniczny w Powsinie







Dziś zasypię Was zdjęciami :)

I tak przefiltrowałam je jak tylko mogłam i jedyne co zostaje mi do powiedzenia, to, że sami po prostu musicie odwiedzić to miejsce.

 
Wczoraj udalismy się ze znajomymi (pozdrawiam!) do Ogrodu Botanicznego w Powsinie. 
W autobusie dosiadła się obok nas starsza Pani, która wychwalała ogród, Powsin i Konstancin. Opowiadała jak to była młoda i jeździło się z Warszawy do Powsina na wakacje, i wydawało jej się to tak daleko... Podzieliła się z nami wskazówkami jak dojść do ogrodu oraz jak z niego wrócić (patrz niżej) a także udzieliła nam istotnej informacji o wydarzeniu, jakie ma miejsce za tydzień w Powsinie. 


Znaleźlismy pomidory ochrzczone moim imieniem :)



Co mogę Wam opowiedzieć o ogrodzie?
Zacznę od podstawowych informacji:

DOJAZD: Tym wszystkim, którzy nie mieszkaja w okolicach południowych stacji metra polecam autobus 519 z metra politechnika (jeździ nawet w weekendy co 10min). Wysiadamy na ostatnim przystanku (Powsin- Park Kultury). Kierujemy sie w stronę Parku, aż miniemy muszlę koncertową, w górę po schodkach i jesteśmy w lesie. Starsza Pani kazała nam sie trzymac lewej strony, co poskutkowała jej wydłużeniem. Najlepszym rozwiązaniem jest iść prosto. 
Wracając z ogrodu mamy 2 opcje. Albo wrocić tą sama trasą, którą przyszliśmy, albo - dla miłośników spacerów- polecam powrót lasem kabackim do metra kabaty. Wychodząc z ogrodów idziemy cały czas prosto az dojdziemy do ulicy gdzie zaatakują nas rowerzyści, wówczas skręcamy w prawo i cały czas prosto. Miniemy park, potem osiedle bloków i jesteśmy.



OGRÓD:  Jest bardzo duży. Wejście ulgowe kosztuje 5zł. Niestety nie dostaje się mapki (koszuje 4zł). Wszystko jest dość daleko od siebie ułożone, co sprawia, że zwiedzanie ogrodu może trwac bardzo długo. Sa stawy, "góry", mnóstwo kwiatów, rosliny uprawne, drzewa... Można zjeść lody, kiełbaskę z grilla... 
Nam najbardziej spodobały sie szklarnie z roslinami tropikalnymi. Pomarańcze, grejfruty, cytryny, kawa, limonka, kaktusy... mnóstwo. 
Jedyny minus, o jakim muszę wspomniec to... ŚCIEŻKI ASFALTOWE. Zaczynam sie zastanawiać czy to nie przypadkiem jakaś nasza polska wizytówka. 




Znalazł się tez Kociak, a tabliczka obok niego glosiła "PROSIMY NIE DOTYKAC KOTÓW". 

CIEKAWOSTKA nr 1: W parku kultury w Powsinie znajduje sie odkryty basen i z naszych obserwacji jest to raczej miejsca dla rodzin i emerytów. Ale! możemy tam skosztować wody, która wydobywa się z jakiegoś źródełka. Są zlewy, i ta woda była właśnie celem naszej Starszej Pani. 
CIEKAWOSTKA nr 2: O czym poinformowała nas Starsza Pani? Za tydzień, w niedzielę odbywają się dożynki przy Kościele Św. Elżbiety. Darmowe wypieki, tańce, hulanki i inne atrakcję dla starszych i młodszych. My tam będziemy na pewno :)

Dla tych, którzy wyemigrowali z gór do stolicy. 
p.s wszystkie nadchodzace wydarzenia, które wydadza mi sie ciekawe znajdziecie po lewej stronie :)

Pycha: Pesto z kurczakiem

Ładną sobotnią pogodę trzeba dopracować dobrym obiadem.
Dlatego dziś postanowiłam upichcić PESTO Z KURCZAKIEM
Co potrzebujemy?
(obiad dla 4-5 osób)
# ok. 6 pomidorów (im więcej pomidorów tym gęstszy sos)
# 1/2 czerwonej cebuli
# 2-3 łyżki pesto (nie mam ulubionej firmy, ale tanie i dobre jest w lidlu)
# 2/3 opakowania makaronu pesto
# 2 filety z kuczaka
# duża śmietana 12%
# oliwa
# przyprawy: sól, pieprz, papryka ostra, zioła prowansalskie <3, bazylia, oregano

Sposób przygotowania:
Pomidory i cebulę kroimy w kostkę. Dodajemy oregano, zioła prowansalskie, bazylie, sól i pieprz. 
  Dusimy na głębokiej patelni aż zrobi się "jednolita" masa, jak na zdjęciu poniżej.
W międzyczasie na kostki kroimi kurczaka. Doprawiamy delikatnie solą i pieprzem, i smażymy na tej samej patelni, na której dusiliśmy pomidory. Kurczak nabierze smaku przypraw. 
Do woka (lub bardzo głebokiej i dużej patelni) wlewamy śmietanę i podgrzewamy. Do gorącej śmietany dodajemy 2-3 łyżki peso w zależności jak mocny smak chcecie uzyskać. Ja lubię kiedy sos jest gęsty i mocny, dlatego dodaje 3 łyżki. 
W tym samym czasie gotujemy makaron. Do gotującego się sosu dodajemy pomidory i uzyskujemy masę jak niżej:
Czekamy aż sos się zagotuje i dodajemy kurczaka. zazwyczaj do sosu dodaje od razu makaron, ale tym razem chciałam Wam pokazać jak wygląda sos osobno. 

Efekt końcowy:
Sos po podaniu możecie posypać bazylią. Niektórzy dodają jeszcze do niego czosnek, ja tylko wtedy gdy mam ochotę. 
Potrawa jest bardzo prosta i szybko się robi. No i stosunkowo malo zmywania później. :)

SMACZNEGO <3

Rowerowy szał - Wilanów

WAŻNE: Zanim wybierzecie się do Francji zwiedzić Wersal, najpierw zobaczcie Pałac w Wilanowie. P. stwierdził, że ciężko jest konkurować Warszawie w tym temacie, z czym się zgodzę.

Pałac robi wrażenie... ale ogrody, ach te ogrody...


Za 3zł (cena chyba jest proporcjonalna do tego co nas czeka/bilet ulgowy) możecie pospacerować po parku wilanowskim.
Co Was tam czeka? Park angielsko-chinski, w którym z P. niestety nie znaleźliśmy żadnego akcentu ani angielskiego ani chińskiego. I część angielską, gdzie o dziwo znajduje się chińska altana. Oczywiście mnóstwo turystów i... asfalt (!?!) na chodniku, który burzy całą magie tego miejsca.
Są też kibelki, które pamiętają czasy PRL'u i ładne białe ławeczki, na których miło odpocząc. Miejsca do zaparkowania rowerów, zjedzenia ciastka i wypicia kawy. Oraz Rumuni sprzedający maliny za 5zł !
A dla znudzonych zwiedzaniem zaraz obok możecie powylegiwać się na plaży w Wilanowie (patrz plaża).

Mnie osobiście najbardziej urzekły czerwone robaczki na drzewach i przejście z pałacu do jeziorka. 


Najwiekszy plus?
Za ok. 20-30zł możecie wynająć na godzinę łódkę i popływać po jeziorku. Fajny pomysł na randkę i świętowanie we dwoje. Cisza, spokój, delikatny wiaterek i słońce... Cudownie.












Największy minus?
Uwielbiam fotografować kwiaty. I niestety tu rozczarowałam się najbardziej. Mało, za mało !!! Tylko dookoła Pałacu, a w samym parku jedynym miłym akcentem są lilię.


W związku z tym planujemy z P. wybrać sie na wycieczkę do Ogrodu Botanicznego w Konstancinie :)